11 marca obchodzony był  w Polsce Dzień Sołtysa. To święto ma na celu okazanie wdzięczności i szacunku tym wszystkim osobom, które na co dzień dbają o swoje sołectwa.
Z tej okazji postanowiliśmy bliżej poznać sołtysa naszej miejscowości, Pana Marcina Szymańskiego.

Witamy bardzo serdecznie. Składamy troszkę spóźnione, ale płynące z głębi serca życzenia – spełnienia wszystkich planów wobec naszej okolicy, siły i cierpliwości, która jest bardzo potrzebna w kontaktach międzyludzkich, zdrowia oraz spełnienia  także tych prywatnych marzeń.

Chcielibyśmy zadać Panu kilka pytań, aby lepiej poznać rolę sołtysa.

 

Jak długo pełni Pan tę funkcję? W jakich okolicznościach zrodził się pomysł  kandydowania na sołtysa?

Sołtysem jestem jedną kadencję, która w tym roku się kończy. Pomysł by zostać sołtysem nie narodził się ode mnie. Zostałem nominowany przez Jana Wojdę, czyli mojego poprzednika. Chciał  on, aby był to ktoś, kto tu mieszka, ktoś kto widzi potrzeby mieszkańców od wewnątrz. Od zawsze lubiłem pomagać. Jako dziecko byłem w komitecie oraz samorządzie szkolnym. Taki społecznik od urodzenia.

 

Jakie obowiązki ma Pan jako sołtys? Z jakimi sprawami zwracają się do Pana mieszkańcy? Jak wygląda współpraca sołtysa z Urzędem Gminy w Sochaczewie?

Jako sołtys mam różne obowiązki. Reprezentuję mieszkańców sołectwa na zewnątrz – uczestniczę w sesjach rady gminy, zwołuję zebrania w różnych sprawach, w zeszłym roku musiałem jeździć do  mieszkańców i spisywać, ile kto ma drobiu. Ostatnio nadzorowałem rozbiórkę starej szkoły w Kątach. Rozplanowuję również, na co przeznaczymy fundusz sołecki, na przykład na dzień dziecka w szkole, na zakup pomocy takich jak tablice interaktywne do szkół, na naprawę chodników. Mieszkańcy zwracają się do mnie ze wszystkimi sprawami np. niedziałająca lampa uliczna, czy źle skonstruowany krawężnik. Znacznym ułatwieniem są telefony, ponieważ mieszkańcy mogą w każdej chwili zadzwonić. Moja współpraca z Urzędem Gminy jest na bardzo wysokim poziomie, szczególnie z Wójtem .

 

Jakie działania podejmuje Pan w naszej miejscowości? Czy to zajęcie bardzo absorbujące czasowo? 

Jest dużo rzeczy do wymiany i staram się po kolei je wymieniać. Niektóre działania zajmują ogrom czasu, na przykład zburzenie starej szkoły w Kątach i uprzątnnięcie tam terenu trwało aż 4 lata. Walczę też o krawężnik przy kościele, na którym wielu ludzi straciło koło. Moim zadaniem jest zbieranie podatków, które przyjmuje 4 razy w roku. Kiedyś u sołtysów we współpracy z powiatowym lekarzem weterynarii odbywało się szczepienie psów. Praca sołtysa zajmuje ogrom czasu. Chcę jednak pójść level wyżej i startuje na radnego. Mam nadzieję, że mi się uda.

 

Czy jest Pan zadowolony ze współpracy z mieszkańcami? Czy uważa Sołtys naszą wieś za atrakcyjną ?

Nasza wieś jest bardzo atrakcyjna, w ostatnich latach mocno się rozbudowuje, a mieszkańców przybywa. W gminie z 4000 jest już ponad 12 000. W naszej gminie jest cicha, zielona okolica, są mniejsze podatki niż w mieście i ciągle zmienia się na lepsze. Mamy blisko do miasta, urzędów, szpitala, sklepów. W naszej wsi są bardzo dobrze utrzymane i oświetlone drogi, jest duża nowoczesna i bezpieczna szkoła, pracujemy nad budową przedszkola. Jestem zadowolony ze współpracy z mieszkańcami, jest na bardzo wysokim poziomie.

 

Czy życie sołtysa jest ciekawe?

Życie jak życie. Ważne jest rozmawianie z ludźmi. Raz jechałem w ulewę na rowerze, by pomóc pani, której zalało podwórko. Było też tak, że u jednego mieszkańca palił się dach, była na miejscu straż i trzeba było wywiercić dziurę w dachu, żeby dostać się do ognia. Ja podjechałem koparką i ten dach zerwałem. Są sprawy papierkowe oraz sprawy ”w terenie”, więc jest ciekawie.

 

Jak godzi pan obowiązki sołtysa z obowiązkami domowymi? Jakie są Pana prywatne  pasje? Co Pan lubi robić w wolnym czasie?

Jestem sam sobie szefem, więc ustawiam program pracy tak, by nic nie kolidowało. Dużo czasu zajmuje mi wożenie syna na treningi, ale staram się mu pomóc najlepiej jak potrafię. Widzę, że to lubi i jest w tym bardzo dobry. A moją pasją jest motoryzacja, szczególnie stara. Uwielbiam odnawiać stare motory, a później nimi jeździć po okolicy. 

 

Przed nami jeszcze długa droga, ale już teraz uczymy się elementów samorządności angażując się w różne aktywności na terenie naszej szkoły. A jakie jest Pana najmilsze wspomnienie ze szkoły?

Chodziłem jeszcze do starej szkoły, która była dużo mniejsza od tej teraźniejszej,
więc na przerwy wybiegało się na boisko po drugiej stronie ulicy. Bardzo dobrze wspominam nauczycieli, byli wymagający, ale potrafili nauczyć każdego. Dobrze wspominam panią dyrektor Janinę Wieczorek. Ale jednak najfajniejsze były przerwy i wspólnie spędzony czas z innymi.

Dziękujemy  bardzo za udzielenie wywiadu i życzymy  wytrwałości w dalszych planach i zamierzeniach.

Wywiad przeprowadzili uczniowie kl 7a i 7b : Amelia Sztygowska i Mateusz Kitliński – członkowie Samorządu Uczniowskiego